6 zadziwiających przykładów błyskawicznej ewolucji

Większości z nas ewolucja kojarzy się z mozolnym procesem trwającym miliony lat. W czasie, gdy patrzymy daleko wstecz, usiłując dojrzeć gdzieś naszego najstarszego, podobnego do szympansa pradziada, organizmy dosłownie przed naszymi nosami przystosowują się do życia w zmieniających się warunkach. A niektóre robią to naprawdę szybko!


Cięższe nasiona

Jeszcze kilkaset lat temu rośliny nie musiały przykładać szczególnej wagi do rodzajów swoich nasion. Gdziekolwiek niesione wiatrem ziarenko by nie trafiło – wszędzie trafiało na glebę. Kłopot zaczął się, gdy miejskie tereny zajęte zostały przez beton i chodniki.
Okazuje się, że niektórzy przedstawiciele ziemskiej flory znaleźli rozwiązanie tego problemu. Badacze wzięli pod lupę chwast, który spotkać można na większości miejskich skwerków – to jeden z krewnych naszego mlecza. Roślinka ta produkuje dwa rodzaje nasion – lekkie, które łatwo przenoszone są przez wiatr, oraz znacznie cięższe, które od razu upadają na ziemię.


W ciągu zaledwie 12 lat obserwacji odkryto, że znacznie zmniejszyła się ilość tych pierwszych. Potomstwo najwyraźniej woli zakorzenić się w sąsiedztwie swojej matki – to daje im pewność, że nasiona trafią na odpowiedni dla nich grunt, a nie na przykład na jezdnię czy trotuar.

Kolor ma znaczenie

Jeśli kiedykolwiek w życiu dane ci było spotkać na wolności sowę, to istnieje spora szansa, że natknąłeś się na puszczyka zwyczajnego. To najliczniejszy z przedstawicieli sowiej rodziny w Europie.
Zazwyczaj spotkać można dwa typy umaszczenia tych sympatycznych ptaszysk – brązowe i szare. Warto zwrócić uwagę, że gen odpowiadający za szare pióra jest dominujący, co oznacza, że zazwyczaj potomstwo sów o dwóch różnych kolorach wykluje się z szarym upierzeniem. Zauważono też, że ptaki o tym umaszczeniu mają np. znacznie wolniejszy metabolizm i zdecydowanie większą odporność niż puszczyki o piórach brązowych.


Czemu zatem w Finlandii, na przestrzeni ostatnich trzech dekad, populacja brązowych sów nagle drastycznie wzrosła? Teoretycznie przecież to szara sowa, z racji na swoje niewątpliwe atuty, powinna być w większości. A jednak od lat 80. ich populacja zmniejszyła się o 20%. Winę za to ponosi... klimat. Od wielu lat fińskie zimy nie są już ani tak intensywne, ani tak długie, jak kiedyś. Pewnie, że taki brązowy puszczyk na śniegu wygląda jak dorodny kleks na czystej kartce papieru, ale już znacznie lepiej może zamaskować się, gdy biały puch stopnieje. To daje im znaczną przewagę, zarówno w sytuacjach krycia się przed drapieżnikami, jak i polowań na swoje ofiary.

Słonie bez ciosów

Organizacje proekologiczne od lat usiłują zakończyć proceder polowań na słonie. Niestety, z dość mierną skutecznością. Okazuje się jednak, że znacznie lepiej radzi sobie z tą walką natura.


Jak wiadomo, głównym celem zabijania tych majestatycznych zwierząt są ich dorodne ciosy. W normalnych warunkach zaledwie 2-4% słoni nie posiada ”kłów” - są to zazwyczaj samice, które z natury mają je nieco mniejsze niż samce.
Obserwacje słoni w krajach afrykańskich wskazują, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ilość zwierząt pozbawionych cennego dla kłusowników uzębienia zwiększyła się do nawet 38%! W taki sposób natura postanowiła oszczędzić te zwierzęta przed śmiercią z rąk człowieka. Z drugiej jednak strony taki „zabieg” obniża szanse przeżycia słoni w warunkach naturalnych, gdzie ciosy służą im do obrony przed napastnikami czy rycia w ziemi w poszukiwaniu wody.

Zwiększona przyczepność

Anolis zielony to jaszczurka występująca na obszarze południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych. Gad ten zazwyczaj siedzi na dolnych częściach drzew i żywi się małymi owadami. Problemy zaczynają się, gdy na horyzoncie pojawia się konkurencja. I tak na przykład, dotychczas nie skarżący się na brak żarcia jaszczur, przesiadujący całe dnie na korze florydzkich drzew, nagle zorientował się, że jedzenie podbiera mu jego bliski, brązowy kuzyn, który w ciągu kilku lat intensywnie zaczął się po Florydzie rozprzestrzeniać.


Anolis nie miał wyjścia i musiał przenieść się nieco wyżej – do miejsc, gdzie owadów jest całkiem dużo, ale za to już z przyczepnością jest trochę gorzej, bo gałęzie są zdecydowanie cieńsze i gładsze. Mimo że początki tej przeprowadzki nie były zbyt łatwe, z pomocą znów przyszła natura. Po zaledwie 15 latach dwudziesta już generacja jaszczurki posiada znacznie dłuższe palce, co znacznie ułatwia im stabilne trzymanie się podłoża.

Superpluskwa

A ten skurczybyk jest prawdziwym mistrzem w szybkości przystosowywania się do warunków zewnętrznych. Odkąd ludzie zawzięli się i uparcie walczą z pluskwami, te zaopatrzyły się na przykład w znacznie twardsze pancerzyki.
60 lat temu cała Ameryka Północna miała z tymi małymi bestiami ogromny problem. Ostatecznym rozwiązaniem okazał się tu Dichlorodifenylotrichloroetan - silny i skuteczny środek owadobójczy, który jeszcze w czasie II Wojny Światowej pomógł aliantom rozprawić się z plagą roznoszących tyfus wszy.


Pluskwy, po dekadach zbierania sił, wróciły. I to silniejsze niż kiedykolwiek. Zgodnie z powiedzeniem „Co cię nie zabije, to cię wzmocni” nowa plaga tych pasożytów, która ostatnio dotkliwie kąsała mieszkańców Nowego Jorku, jest 250 razy odporniejsza na preparaty owadobójcze niż generacja ich pradziadów z lat 60.! To efekt przypadkowej mutacji, która momentalnie rozprzestrzeniła się na większość pluskwiego rodu w Ameryce Północnej.

Plastikożerne bakterie

Media alarmują – produkujemy zbyt dużo plastiku, zaśmiecamy naszą planetę cholerstwem, które będzie rozkładać się przez tysiące lat! W odpowiedzi na zapotrzebowanie, natura kolejny raz podsunęła nam pod nos rozwiązanie problemu. Całkiem niedawno japońscy badacze zidentyfikowali nowy rodzaj bakterii zwany Ideonella sakaiensis – ten mikroorganizm zauważono na jednej z 250 próbek pobranych z butelek PET. Naukowcy bardzo zdziwili się, gdy odkryli, że to mikroskopijne żyjątko radośnie pałaszuje plastik, używając do tego celu dwóch różnych enzymów.


To naprawdę sensacyjna dla nauki wiadomość – plastik jest z nami zaledwie niecałe 80 lat, z czego jedynie w ciągu kilku ostatnich dekad stał się dominującym w wielu branżach tworzywem, a co za tym idzie – produkowanym przez ludzi odpadem.
Póki co jeszcze nie możemy się jednak za bardzo cieszyć. Według obserwacji Ideonella sakaiensis najwydajniejsza jest w temperaturze 30 stopni. Wówczas potrzebuje ok. 6 tygodni na zutylizowanie fragmentu plastiku nie większego niż ludzki paznokieć. Uczeni zamierzają jednak zaimplementować gen odpowiedzialny za produkcję wspomnianych enzymów szybciej rosnącym i rozmnażającym się bakteriom – w ten sposób może uda się stworzyć organizm, który znacznie żwawiej poradzi sobie ze swoim zadaniem...

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5

10 ciekawych faktów na temat Francji

Niegdyś Francja kontrolowała 8% Ziemi, dzisiaj dyskusyjne jest jej panowanie nawet nad własnym terytorium. Ale nie zaczynajmy od nowa sporu o to, kto kogo uczył obsługi widelca…

#1.


Kryzys instytucji małżeństwa objawia się w różnych miejscach świata, ale we Francji na przykład postanowiono rozwiązać go w dość osobliwy. Mianowicie… zezwalając na poślubianie trupów. Aby stać się mniej lub bardziej szczęśliwym współmałżonkiem zmarłego, wystarczy udowodnić, że za życia wyrażał on chęć wstąpienia w związek oraz uzyskać błogosławieństwo prezydenta. O to ostatnie nie było trudno choćby w 2017 roku, kiedy o zgodę wystąpił partner policjanta-geja zamordowanego przez islamskiego terrorystę. Ot, wojna światów.

#2.



Od 1996 roku francuskie rozgłośnie narodowe mają ustawowy obowiązek dopilnować, aby przynajmniej 40% odtwarzanej muzyki było francuskie. Zaskakujący przejaw patriotyzmu jak na skrajnie lewackie społeczeństwo. To samo prawo wskazuje też, że połowa francuskich utworów odtwarzanych w radiach nie może być starsza niż 6 miesięcy. I to już nie jest patriotyzm. To zbrodnia na muzyce.

#3.



29 tysięcy kilometrów torów kolejowych - to drugi najwyższy wynik w Europie. Większą sieć mają tylko Niemcy. Ale to Francja, wprowadzając TGV w 1981 roku, była jednym z pierwszych państw na świecie inwestujących w kolej wysokich prędkości. We Francji znajduje się również najbardziej oblegana stacja kolejowa kontynentu. To otwarty w 1846 r. Gare du Nord (Dworzec Północny), przez którego korytarze przewija się nawet 180 milionów pasażerów rocznie. To jeden z najwyższych wyników na świecie.

#4.



Serwowane z czosnkiem, pietruszką i masłem ślimaki to narodowy przysmak Francuzów, nierozumiany zresztą w większości pozostałych miejsc świata. Każdego roku Francuzi wcinają jakieś 30 tys. ton tego dyskusyjnego specjału. Co ciekawe jednak, zaledwie tysiąc ton pochodzi z Francji, gdzie licencję na sprzedaż ślimaków ma zaledwie ok. setki hodowli. Żeby było jeszcze zabawniej, znaczna część konsumowanych we Francji ślimaków zwyczajnie znajdowana jest na polach i przy drogach wschodniej Europy.

#5.



Kto kiedykolwiek miał wątpliwą przyjemność prowadzić samochód przez ulice Paryża, wie, że piekło istnieje znacznie bliżej niż grozi Biblia. Do wszystkiego oczywiście można się przyzwyczaić, również do osobliwego paryskiego parkowania „zderzak w zderzak”. Są jednak i plusy tego wszystkiego. Na przykład aby otrzymać mandat za niezatrzymanie się przed znakiem STOP, trzeba się nieźle postarać. W całym Paryżu jest bowiem tylko jeden - w 16. dzielnicy.

#6.



To, czym Francuzi raczej wolą się nie chwalić, są statystyki… samopoczucia. Badania Światowej Organizacji Zdrowia wykazały, że Francja jest najbardziej depresyjnym krajem świata, wyprzedzając pod tym względem znajdujące się na 2. miejscu Stany Zjednoczone oraz Brazylię na 3. W innym z badań wykazano, że Francuzi spożywają więcej antydepresantów niż jakikolwiek inny naród. Ciekawe, czy w obliczeniach uwzględniono wino…

#7.



Niechęć Francuzów do języka angielskiego jest powszechnie znana. Z czego wynika? Oczywiście z zaszłości historycznych, ale - być może - nie tylko. To właśnie we Francji znajdują się bowiem również miejscowości o osobliwych nazwach… np. zamieszkiwana przez ok. 80 tys. osób miejscowość Condom w południowo-zachodniej części kraju czy też niewielka wioska Pussy (zaledwie 276 lokatorów).

#8.



„Bohaterskie” dokonania militarne Francuzów poskutkowały zgryźliwą opinią, że flaga kraju nie powinna być niebiesko-biało-czerwona, a po prostu cała biała. Byłoby to bardziej praktyczne - pozwalałoby poddawać się jeszcze szybciej. I żarty żartami, ale pomiędzy 1814 a 1830 rokiem podczas tzw. restauracji Burbonów flaga Królestwa Francji faktycznie tak właśnie wyglądała. Nie chodziło jednak o kapitulację, a odniesienie do białej kokardy dynastii Burbonów.

#9.



Negatywna opinia o francuskich żołnierzach nie jest jednak uzasadniona. Wręcz przeciwnie - to ofiara bodaj najbardziej skutecznego czarnego PR w historii. W rzeczywistości bowiem to właśnie Francuzi mogą pochwalić się najlepszymi dokonaniami. Spośród 168 bitew rozegranych od 378 r. p.n.e. francuscy żołnierze zdołali wygrać aż 109. Przegrali 49, natomiast 10 zakończyło się bez rozstrzygnięcia.

#10.



Sięgając nieco w głąb historii, warto zwrócić uwagę na Ludwika XIX Burbona, który zasłynął jako jeden z dwóch najkrócej panujących władców. Jego panowanie nad Francją 2 sierpnia 1830 r. trwało dokładnie… 20 minut, po upływie których Ludwik XIX abdykował na rzecz swojego bratanka. Drugim był Ludwik Filip, następca tronu Portugalii. 1 lutego 1908 roku wraz ze swoim ojcem, ówczesnym królem, padł ofiarą zamachu, w którym obaj ponieśli śmierć. Z tym że Ludwik 20 minut później, co oznacza, że przez ponad kwadrans był on królem. Portugalczycy nie uznają go jednak, ponieważ nie został oficjalnie proklamowany przez parlament.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5

10 wyjątkowych plaż

Masz już dość wycieczek nad Morze Bałtyckie? Masz dość parawanów, tłumów, czy niepewnej pogody? Pokażemy Ci, gdzie spędzić wakacje i napawać się widokami startujących rakiet i samolotów, mieć przez cały rok klimat tropikalny, czy kolorowy piasek.

#1. Szczekająca plaża


Barking Sands Beach znajduje się na wyspie Kauai na Hawajach. Plaża jest ogromna, jej długość to ponad 20 kilometrów, jednak lwią część plaży zagarnęła US Navy robiąc z niej poligon, kosmodrom i bazę rakietową. Na tym, co pozostało możemy wypoczywać dzięki licznie położonym kurortom, o ile nie przeszkadza nam hałas startujących rakiet, jak i samego oceanu, który... No właśnie. Z powodu dziwnego rodzaju kwarcu, który stanowi piasek na tej plaży, dźwięk fal uderzających o nabrzeże przypomina szczekanie psa. Plaża leży pomiędzy Polihale State Park, a Kekaha Beach Park.

#2. Zielona plaża



Plaża Papakolea (znana również jako Green Sand Beach lub Mahana Beach), to zielona, piaszczysta plaża położona w pobliżu South Point, w dzielnicy Ka'ū na Hawajach. Swój kolor zawdzięcza oliwinowi. Plaża powstała ponad 49 000 lat temu w wyniku wybuchu wulkanu (stąd oliwin naniesiony tu przez lawę). Plaża Papakōlea znajduje się w zatoce, w pobliżu wygasłego wulkanu Puu Mahana, z którego wypływająca lawa utworzyła tę dziwną plażę.

#3. Plaża San Alfonso del Mar w Chile



Czemu ta plaża jest wyjątkowa? Bo znajduje się pomiędzy największym sztucznym basenem na Ziemi, a największym ziemskim oceanem. Plaża San Alfonso del Mar stanowi integralną część luksusowego kurortu o tej samej nazwie. Pewnie teraz zastanawiasz się, czy wybudowanie basenu nad oceanem nie jest głupotą samą w sobie? I tu się okazuje, że to strzał w dziesiątkę. Woda w basenie ma temperaturę około 26 stopni Celsjusza, podczas, gdy w pobliskim oceanie to zaledwie (albo aż w porównaniu do naszego morza) 17 stopni. Przy basenie znajduje się sztuczna plaża i pływając w nim masz widok na Ocean Spokojny. Jedyny minus tej miejscówki, to dość wysokie ceny pobytu w kurorcie prezentowanym na zdjęciach.

#4. Plaża Maho


Klasyka, której zwyczajnie zabraknąć nie mogło. Plaża położona jest po holenderskiej stronie karaibskiej wyspy Saint Martin. I słynie z położonego w pobliżu międzynarodowego lotniska Princess Juliana, które wyposażone jest w jeden pas startowy, którego początek oddzielony jest od plaży Maho jedynie wąską dwupasmową drogą. Sam pas startowy jest krótki, ma 2180 metrów, co powoduje, że lądujące samoloty przelatują kilkadziesiąt metrów nad plażowiczami. A sam start samolotu to już zupełnie inna bajka.


#5. Ocean Dome


To jedna z największych na świecie sztucznych plaż, która znajduje się w Miyazaki w Japonii. Długa na 300 metrów, szeroka na 100. Położona pod rozsuwanym dachem. Przez cały rok panuje w niej temperatura w okolicach 30 stopni Celsjusza, a woda ma temperaturę około 28 stopni. W środku znajduje się sztuczny wulkan, sztuczne palmy. Plaża może pomieścić około 10 000 plażowiczów, a pobyt umilają im sztuczne fale. Wulkan staje się aktywny co 15 minut, a co godzinę wydobywa się z niego ogień. Dzięki specjalnej konstrukcji dachu nawet w pochmurne dni niebo nad tą plażą jest niebieskie.

#6. Różowe plaże na Bermudach


Na Bermudach piasek na plaży nie jest wulkaniczny, ale z drobno sproszkowanych pozostałości skorup i szkieletów bezkręgowców takich jak koralowce, małże, i muszle. Piasek na plaży składa się też z otwornic Homotrema Rubra, które za życia są czerwone. Kiedy umierają ich szkielety opadają na dno oceanu. Fale uszkadzają drobne szkielety, które mieszają się z innymi odpadkami na dnie morskim, takimi jak białe muszle małży, ślimaków i jeżowców, które są kruszone i wyrzucane w postaci różowego piasku na plażę. Dzięki temu wymieszaniu piasek na Bemudach nabiera charakterystyczny różowy odcień. Dzięki takiemu kolorowi piasku widać kontrast pomiędzy różowym piaskiem, turkusową wodą, a odległymi rafami koralowymi.

#7. Playa de Gulpiyuri



Ta niewielka plaża jest zatopioną zatoką z lądową plażą położoną w pobliżu Llanes, w Hiszpanii, w odległości około 100 m od Morza Kantabryjskiego. Zasilana jest wodą z morza poprzez tunele wydrążone w skale przez słoną wodę. Właśnie dzięki tym tunelom zagłębienie terenu wypełniła woda, która naniosła piasek i utworzyła malowniczą plażę o długości około 40 metrów. Dzięki powiązaniu zatoczki z morzem plaża posiada własne fale.

#8. Scala dei Turchi


Nazwa tej plaży w tłumaczeniu to Schody Tureckie. Plaża położona jest na wybrzeżu Realmonte, niedaleko Porto Empedocle, w południowej Sycylii we Włoszech. Plażę tworzy margiel, czyli skała osadowa o charakterystycznym białym kolorze. Do plaży można się dostać przez wapienne skały, które dzięki erozji przypominają schody. Stąd pierwsza nazwa plaży. W przeszłości Turkowie często atakowali Sycylię wdrapując się po skałach na tej plaży, stąd wzięła się druga część nazwy plaży.

#9. Bowling Ball Beach



Plaża położona na wybrzeżu kalifornijskim w pobliżu Mendocino. Tysiące głazów podobnej wielkości ułożonych w rządkach wygląda tak, jakby naniósł je tam człowiek. Tyle, ze człowiek nie miał z tym nic wspólnego. Dokonały tego erozja i Ocean Spokojny, który atakował klify wybrzeża, zabierając piasek, a pozostawiając ciężkie kamienie, które z czasem zaokrągliły się dzięki nacierającym na nie fale z drobnym piaskiem, który systematycznie je ścierał.

#10. Playa Bollullo - Teneryfa



Kiedy lawa styka się z wodą, szybko się ochładza i rozpada na piasek i fragmenty gruzu o różnej wielkości. Duża część gruzu jest wystarczająco mała, aby można ją było uznać za piasek. Duży strumień lawy wpadający do oceanu może wytworzyć wystarczającą ilość fragmentów bazaltu, aby zbudować nową plażę z czarnym piaskiem w ciągu doby. Właśnie tak powstały plaże na Teneryfie. Ich kolor zaskakuje, ale nie są zbyt przyjazne dla turystów w upalne dni, gdyż bazalt pochłania ciepło słoneczne i staje się bardzo gorący. Wskutek czego może dojść do oparzeń, dlatego nie zaleca się chodzić boso po takich plażach. Zwracać uwagę należy także na fale Oceanu Atlantyckiego. Mogą wydawać się małe, a są w stanie przewrócić człowieka. Opisywana plaża położona jest w pobliżu Puerto de la Cruz na Teneryfie.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10

Najpiękniejsze europejskie miasteczka

Wakacje się zaczęły i wielu z nas planuje jakiś krótszy lub dłuższy wypad do któregoś z europejskich miast - Paryża, Londynu czy też Mediolanu. A może by tym razem ruszyć na wieś? Odpocząć od hałasu, smrodu spalin, galerii handlowych i milionów turystów, a zamiast tego przejść się uliczkami przepięknych wiosek.

#1. Colmar, Francja


W tej czarującej alzackiej wiosce widać wpływy francuskie i niemieckie. W miejscowych piekarenkach kupisz przepyszne croissanty i ciasto kugelhopf, w restauracjach zjesz pasztet strasburski i kapustę kwaszoną. Colmar jest trzecim co do wielkości miasteczkiem w Alzacji słynnym z doskonale utrzymanej starówki, ciekawej architektury oraz muzeów. Najczęściej odwiedzanym jest muzeum Unterlinden gdzie znajduje się Ołtarz z Isenheim.

#2. Hallstatt, Austria


Najpiękniejsza wioska w Austrii położona jest nad brzegiem jeziora Hallstättersee w Alpach Salzburskich. Miasteczko słynne jest z kopalni soli, którą zbudowano w późnej epoce brązu. Było tam prowadzone wiele wykopalisk archeologicznych, dzięki którym okazało się, że kulturowo powiązane jest z Celtami. Szczególną atrakcją jest karner znajdujący się w miejscowym kościele, gdzie można obejrzeć kolekcję czaszek podpisanych nazwiskiem i zawodem zmarłego.

#3. Bibury, Anglia


Leżący nad rzeką Coln, wzgórzysty region Cotswold jest uważany za najpiękniejszy w Anglii. Teren o powierzchni 2038 km² objęty jest strefą krajobrazu chronionego. Obszar ten usiany jest uroczymi wioskami z których najpiękniejszą jest Bibury. W wiosce można podziwiać kamienne domki w kolorze miodowym zakończone spiczastymi dachami. Wielu ludzi uważa, że jest to najpiękniejsza wioska nie tylko w Europie ale i na świecie.

#4. Bled, Słowenia


To małe alpejskie miasteczko położone jest nad jeziorem na którym znajduje się maleńka wysepka z barokowym kościołem. Naturalne piękno, ciekawa historia, przyjemne położenie geograficzne na południu Alp sprawiają, że Bled stworzony został dla turystyki. Turyści zachwycają się pięknym zamkiem i zajadają słynnymi waniliowymi kremówkami. Koniecznie trzeba się wybrać na dwukilometrowy spacer wąwozem Vintgar, na końcu którego znajduje się most zawieszony nad 16-metrowym wodospadem.

#5. Gruyères, Szwajcaria


Średniowieczne miasteczko położone w dolinie rzeki Saane. Najbardziej znane na całym świecie ze słynnego sera, który jest łagodny o delikatnym orzechowym smaku i świetnie się topi (fondue). Szerokie, wybrukowane kamieniami ulice zaprowadzą cię do przepięknego zamku z XIII wieku. Na zamku znajduję się wiele dzieł sztuki, a z murów obronnych możesz podziwiać przepiękne widoki na Alpy.

#6 Cong, Irlandia


Cong to małe miasto w hrabstwie Mayo za zachodzie Irlandii znane z podziemnych strumieni łączących jeziora Corrib i Mask. Miasteczko jest przeurocze i każdy z przyjemnością pospaceruje po kamiennych mostkach i odpocznie w zielonych parkach. Jeśli chodzi o inne atrakcje, to koniecznie należy zwiedzić opactwo oraz zamek zbudowany w 1228 roku.

#7. Albarracin, Hiszpania


Będąc w Hiszpanii warto ruszyć tyłek z plaży i pojechać do średniowiecznego miasteczka Albarracin. To czarujące miejsce zostało uznane za zabytek narodowy w 1961 roku. Kręte brukowane uliczki wiodą nas przez prastarą osadę leżącą nad wąwozem. Domy w Albarracin zbudowane zostały z czerwonego gipsu i drewna i mają czerwone dachówki. Warto zobaczyć Pałac Biskupi, Katedrę w której znajduje się ciekawe muzeum oraz wieżę obronną.

#8. Telc, Czechy


Telc jest mały miasteczkiem położonym na Morawach i ma prawdopodobnie najładniejszy rynek ze wszystkich miast w Czechach. Mieszkańcy prześcigają się w tym, aby ich dom był najpiękniejszy. Idąc głównym deptakiem będziesz się zatrzymywał co kilka kroków i podziwiał urokliwe domki. Miasto zostało założone w XIII wieku jako fort królewski leżący na skrzyżowaniu głównych dróg handlowych.

#9. Folegandros, Grecja


Wysepka Folegandros leży na końcu archipelagu Cyklady i jest najbardziej malowniczym miejscem w Grecji. Na wyspie znajdują się liczne wysokie klify dochodzące nawet do 200 m. Wyspa początkowo należała do Dorów, a następnie do Ateńczyków. W 1207 roku została podbita przez Wenecjan, a w 1566 zaanektowali ją Turcy. Od XIX wieku należy do Grecji. Turyści jadą tam zwabieni czystością wody w morzu oraz plażami, które znajdują się w pierwszej dziesiątce najlepszych plaż na świecie.

#10. Reine, Norwegia


Reine to malownicza rybacka wioska położona za kołem podbiegunowym na wyspie Moskenesoya w norweskim archipelagu Lofotów. Przepiękne fiordy, szafirowe wody zatoki i góry sprawiają, że osoby, które tu dotrą, chcą zamieszkać w niej na zawsze. Reine to oaza spokoju, miejsce do odpoczynku i zachwycania się bajkową scenerią i zorzą polarną.
Źródło: http://www.wonderslist.com/10-truly-beautiful-villages-in-europe/

W kwietniu 1989 roku doszło do pierwszego....

Pewnie nie raz widzieliście zdjęcia przedstawiające latające spodki. Większość z tych fotografii jest bardzo niewyraźna, pozostałe zaś to najczęściej bezczelne fejki. Wśród całej masy marnej jakości „dowodów” na szczególne zainteresowanie zasługuje dokumentacja przelotu i lądowania tajemniczego obiektu, który w kwietniu 1989 roku pojawił się nad Londynem.


Była godzina 4 nad ranem, kiedy dziwny pojazd latający o kształcie pękatego dysku wolno dryfował wzdłuż autostrady M25 - drugiej co do wielkości obwodnicy w Europie. Obiekt co 10 sekund emitował sygnały świetlne, przez co od razu zwrócił uwagę Londyńczyków, którzy zatrzymywali samochody i wychodzili na ulice, aby przyjrzeć się temu niecodziennemu zjawisku. Nikt nie miał wątpliwości czym jest unoszący się nad autostradą spodek.

Ang


Pojazd widoczny był bardzo wyraźnie i nie poruszał się zbyt szybko - dzięki temu udało się go dokładnie sfotografować. Dość szybko o pojawieniu się UFO poinformowana została policja, a za nią - wojsko. Tej sensacyjnej informacji nie mogły przegapić też media. Rozgłośnie radiowe i telewizyjne momentalnie podchwyciły temat i rozpoczęły transmisję na żywo.
Ruch na autostradzie został drastycznie spowolniony, ale mimo to cały kondukt radiowozów ruszył w pościg za tajemniczym obiektem, który wyraźnie szykował się do lądowania.
Czy świat był gotowy na pierwszy kontakt z przedstawicielami pozaziemskiej cywilizacji?


UFO wylądowało na polu koło drogi. Zanim do świecącego pojazdu zbliżyli się gapie, policja bardzo sprawnie otoczyła cały teren nie pozwalając nikomu wejść na teren prowizorycznego lądowiska. Podczas gdy tłum obserwował kolejne wydarzenia z daleka, na spotkanie z przybyszami wysłany został samotny oficer policji - jedyny człowiek, który miał wystarczająco twarde cojones, aby stanąć twarzą w twarz z obcymi istotami.


Jak wyglądał pierwszy, oficjalny kontakt z kosmitami? Ano, powiedzmy - dość archetypowo. Kiedy dzielny stróż prawa podszedł do pojazdu wystarczająco blisko, wrota statku otworzyły się, a z środka buchnęła para. Z jej kłębów powoli zaczęła wyłaniać się niewielka postać. Niezgrabnie człapiąca, odziana w kombinezon, istota okazała się znacznie niższa od człowieka. Twarz przybysza była jednak dziwnie znajoma. Zaraz, zaraz… Czy to nie ten galaktyczny karzełek z nakręconego siedem lat wcześniej filmu Stevena Spielberga? Zanim policjant zdążył zareagować, ludzik w popłochu uciekł do wnętrza statku.


Teraz nikt już nie miał wątpliwości, że całe to zamieszanie to jedna, wielka maskarada. W sumie to by się zgadzało - był przecież 1 kwietnia, a więc bardzo możliwe, że ktoś wykręcił Londyńczykom niezły żart. Pytanie tylko kogo było by stać na taki numer? Przecież na zorganizowanie tak spektakularnego „pranku” trzeba by mieć ogromną ilość pieniędzy!
Wkrótce sprawa się wyjaśniła. Oto bowiem z pojazdu wyszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Don Cameron - właściciel firmy Cameron Baloons Limited. Jak się później wyszło na jaw - to on stał za skonstruowaniem latającego spodka, który był niczym innym, jak pomysłowo zaprojektowanym balonem.



Drugim zaś pasażerem był nie kto inny, jak sam Richard Branson - brytyjski miliarder, założyciel skupiającej w sobie 400 firm, grupy Virgin! Człowiek ten słynął z mocno ekscentrycznych żartów, ale tym razem jego kreatywność sięgnęła zenitu.


Policjantom jednak nie było do śmiechu. W każdym razie - nie od razu. Na początku byli bowiem mocno wkurzeni faktem, że dowcip Bransona i Camerona sparaliżował ruch na autostradzie, zmusił londyńską policję do pełnej mobilizacji, a w gotowości do podjęcia odpowiednich procedur była też cała armia! Po tym jak emocje nieco opadły, a stróże prawa porozmawiali z żartownisiami, sytuacja nieco się uspokoiła. Policjanci zaczęli się śmiać i stwierdzili, że chyba jednak dobrze, że na polu nie wylądowało prawdziwe UFO.

Wygląda na to, że napis na balonie okazał się dla Bransona proroczy...

Od tego zabawnego wydarzenia minęło już prawie 30 lat, a w międzyczasie Richard Branson otworzył kolejną firmę. To Virgin Galactic - przedsiębiorstwo, które w bardzo bliskiej przyszłości zajmować się ma… turystyką kosmiczną. Tym samym świadczone przez Bransona usługi komercyjnych lotów na orbitę okołoziemską mają stać się konkurencją dla bardzo podobnych projektów, z którymi nosi się szef SpaceX - Elon Musk, oraz Jeff Bezos - dyrektor generalny Amazon. Pierwszym klientem Virgin Galactic ma być sam jej właściciel. Branson prawdopodobnie jeszcze w tym roku zawita na orbicie. Miejmy nadzieję, że przedsięwzięcie to uda się równie dobrze co słynny, kosmiczny żart Richarda sprzed trzech dekad!

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6
abcs